Apple przykłada uwagę do prywatności i jakości wykonania swoich urządzeń, ale interoperacyjność nie jest na szczycie priorytetów tej firmy. Czym jest interoperacyjność i co tracimy, gdy jej nie ma?
Ten sam temat poruszamy w naszym podcaście - zapraszamy do przesłuchania
Czym jest interoperacyjność
Interoperacyjność jest wtedy, gdy dane urządzenie lub system korzysta ze standardowych rozwiązań, które umożliwiają mu działanie z innymi systemami i urządzeniami.
Przykładem interoperacyjności jest znany wszystkim e-mail. Możemy wysyłać wiadomości do osób, które mają skrzynki mailowe od innej firmy niż my, i wiadomości te dojdą do nich bez problemu. Podobnie jest z gniazdkami elektrycznymi - możemy do tego samego gniazdka podłączyć lodówkę, pralkę, telewizor, laptopa, ładowarkę do telefonu i właściwie wszystkie urządzenia RTV/AGD. Chyba wyobrażacie sobie, jak utrudniałoby to zakupy, gdybyście w kuchni mieli zamontowane gniazdka zasilające urządzenia tylko jednej firmy.
Dlaczego Apple stroni od interoperacyjności
Apple celowo unika pewnych rodzajów interoperacyjności. Przez to rynek dzieli się na ekosystem „Apple”, oraz na ekosystem „wszystkich innych urządzeń”. Z powodu ograniczeń, jakie Apple nakłada na swoje urządzenia, nie współdziałają one w pełni z urządzeniami spoza ekosystemu Apple. Za to z powodu ograniczeń licencyjnych pozostali producenci nie mogą zwiększyć swojej kompatybilności z urządzeniami tej firmy.
W naszej opinii ten sztuczny podział nie służy użytkownikom, a tylko pomaga Apple'owi zwiększyć swoją dominację na rynku.
Pamiętajmy też, że prostota obsługi, z jakiej słynie Apple, nie jest wynikiem braku interoperacyjność. Możemy wymagać, aby urządzenia były zarówno proste w obsłudze, jak i żeby nas nie ograniczały. Zwłaszcza jeżeli są to urządzenia z półki cenowej, na której znajdują się produkty Apple.
O ile Apple technicznie ma prawo do zaniedbywania interoperacyjności, o tyle my, jako świadomi konsumenci, możemy swoimi portfelami popierać takie działania lub nie.
Gniazda do ładowarek
Pamiętacie czasy, kiedy każdy producent telefonów komórkowych korzystał z różnych końcówek kabli do ładowarek? I kiedy kupowało się nowy telefon, ładowarka od starego była już bezużyteczna, więc lądowała w śmieciach? Tracili na tym konsumenci i środowisko, a czerpały zysk jedynie firmy produkujące i sprzedające sprzęt.
W 2009 roku na rynku było ponad 30 różnych rodzajów kabli ładujących telefony komórkowe. Zainicjowane przez stowarzyszenie DigitalEurope porozumienie pomiędzy producentami urządzeń mobilnych miało na celu ograniczenie tej liczby poprzez mianowanie standardu micro USB jako złącza, którym można będzie ładować wszystkie urządzenia. Podpisane przez Apple porozumienie przewidywało, że sygnujące je firmy będą umieszczały złącze micro USB w swoich produktach mobilnych lub wypuszczą do sprzedaży przejściówkę ze swojego niestandardowego złącza na micro USB.
Po pewnym czasie większość producentów zaimplementowała micro USB w swoich sprzętach, a Apple pozostał przy własnościowym złączu Lightning, wypuszczając jedynie adaptery do micro USB. I tak z ponad 30 różnych kabli konsumenci zostali pozostawieni z dwoma, a mogło się skończyć na jednym.
Dzisiaj nowym kandydatem na uniwersalną ładowarkę jest USB-C. Wart odnotowania jest fakt, że od blisko dwóch lat powstają iPady ze złączem USB-C. Mimo to do dziś nie doczekaliśmy się takiego iPhone'a. Patrząc na przeszłe zagrania tej firmy, przewidujemy, że konsumenci nie zobaczą złącza USB-C w iPhone'ach i sztucznie stworzony podział będzie istniał nadal.
Słuchawki
Wśród słuchawek z wtyczką mini jack dla smartfonów możemy wyróżnić dwa standardy CTIA (Cellular Telecommunications and Internet Association) oraz OMTP (Open Mobile Terminal Platform). Od wielu lat znaczna większość smartfonów korzysta głównie ze standardu CTIA.
Wiele tego typu słuchawek zawiera w okolicach mikrofonu pilot umożliwiający sterowaniem różnymi funkcjami w telefonie, jak np. wywołanie asystenta głosowego, możliwość odebrania połączenia czy sterowanie głośnością.
Aby te funkcje mogły zadziałać, przycisk w pilocie musi wygenerować określone sygnały. W wyniku wciśnięcia przycisku do układu elektrycznego, jaki tworzą słuchawki, dodawany jest rezystor, który zmienia wysokość napięcia w tym układzie. Smartfon wykrywa tę zmianę i wykonuje określoną operację, np. zmianę głośności. Z tego rozwiązania korzysta także część producentów radioodbiorników samochodowych, również przy pomocy złącza mini jack.
iPhone także wykorzystuje standard CTIA, ale w pilocie słuchawek używa innych wartości rezystancji niż te powszechnie wykorzystywane w szerokiej gamie smartfonów. Przez to producenci słuchawek muszą tworzyć osobne modele słuchawek do urządzeń Apple i osobne modele dla pozostałych urządzeń. Ten podział jest sztuczny. Powoduje on, że użytkownicy chcący w pełni korzystać z możliwości słuchawek zarówno na urządzeniach Apple, jak i na wszystkich innych, muszą zakupić dwie różne pary słuchawek.
Najnowsze modele iPhone'a w ogóle nie mają złącza mini jack. Można do nich podłączyć bezpośrednio tylko:
- słuchawki bezprzewodowe,
- słuchawki korzystające ze złącza Lightning (które działają tylko z urządzeniami Apple) – jeżeli akurat nie ładujemy telefonu,
- słuchawki ze standardowym złączem mini jack, jeżeli zakupimy adapter z minijack do Lightning. Nie udało nam się ustalić, czy słuchawki korzystające ze standardowego, a nie Apple’owego sposobu na obsługę guzików, działają z takimi przejściówkami.
Wysyłanie plików przez Bluetooth
Wysyłanie plików na inne urządzenia to jedno z podstawowych zadań, jakie spełnia w dzisiejszych czasach nasz sprzętelektroniczny. Większość laptopów i smartfonów ma wbudowany moduł Bluetooth, a iPhone nie jest tutaj wyjątkiem.
Jednak pomimo że iPhone posiada nadajnik Bluetooth, Apple nie pozwala na wysyłanie plików za jego pomocą do urządzeń spoza ekosystemu Apple. Nie można w prosty sposób ani wysyłać przez Bluetooth plików np. z Androida na iPhone'a, ani z iPhone'a na Androida, i to jest całkowicie „zasługa” Apple. To tak, jakby butelka keczupu kupionego w Tesco nie pozwalała wyciskać jej zawartości na tosty kupione w Biedronce ;)
Przenoszenie plików przez kabel USB
iPhone posiada wbudowaną pamięć, ale mocno ogranicza to, co użytkownik może z tą pamięcią zrobić. W przeciwieństwie do np. telefonów z Androidem nie można po prostu podłączyć iPhone'a do komputera i za pomocą przeglądarki plików wgrać na niego dowolnych plików. Przenosić pliki na iPhone'a można tylko za pomocą programu iTunes, który niektóre pliki pozwala kopiować, a niektórych nie.
Na iOS nie skorzystamy z przeglądarki, która nie jest Safari
Być może widzieliście, że w App Store można pobrać przeglądarki takie jak Firefox, Chrome czy Opera. Niestety Apple kategorycznie zabrania wypuszczania przeglądarek na iOS, które nie są Safari. Dlaczego więc są one dostępne w oficjalnym sklepie?
Apple pozwala twórcom przeglądarek na iOS zmienić trochę interfejs i logo aplikacji, ale pod spodem muszą one korzystać z Safari. Uniemożliwia to deweloperom tworzenie konkurencyjnych dla Safari funkcjonalności, takich jak wtyczki do blokowania reklam, silniki do szybszego ładowania stron lub możliwość obsługi najnowszych technologii internetowych. Z tego powodu:
- Apple ma kontrolę na tym, z jakich technologii internetowych można korzystać na iOS. Gdy pojawi się nowy standard, który nie podoba się Apple, to Apple może po prostu nie wdrożyć go w Safari i żadna inna przeglądarka na iOS przez to nie będzie mogła go wdrożyć. To zmniejsza konkurencyjność przeglądarek i hamuje postęp otwartych technologii webowych.
- Apple może stawiać Safari na pozycji najlepszej przeglądarki na iOS, gdyż w istocie jest to jedyna przeglądarka na iOS.
Co więcej, nawet gdy zainstalujemy jakąś „inną” przeglądarkę na iOS, Apple wymusza, aby to Safari było domyślną przeglądarką. Chcesz otwierać linki z aplikacji do maila w nastawionym na prywatność Firefox Focus? Nie możesz – nie dlatego, że się nie da, albo że to jest trudne do wykonania. Po prostu Apple sobie tego nie życzy i chce, aby użytkownicy byli zamknięci w jego ekosystemie.
„Zielona chmurka”
iPhone sygnalizuje jego użytkownikowi czy osoba, do której właśnie wysłał SMS, korzysta z iPhone'a. Jeżeli tak, to wysłana wiadomość ma w aplikacji iMessage niebieskie tło. Jeżeli nie, to wysłana wiadomość ma zielone tło. Jest tak dlatego, że iMessage jest nie tylko aplikacją do wysyłania SMS-ów, ale także komunikatorem internetowym. Jeżeli numer, do którego wysyłamy SMS, jest powiązany z iPhone'em, to Apple wyśle wiadomość za pomocą swojego komunikatora internetowego, bez opłat, z którymi mogą wiązać się zwykłe SMS-y. Za pomocą koloru „chmurki” z wysłaną wiadomością Apple sygnalizuje, czy skorzystał z SMS, czy ze swojej usługi online do jej wysłania.
Apple nie omieszka więc sygnalizować użytkownikowi, że osoba, z którą ten SMS-uje, korzysta z nieapple'owskiego urządzenia. Nie ma możliwości korzystania z innej niż iMessage aplikacji do SMS, dlatego użytkownik iPhone'a nie ma wyboru – musi wiedzieć, kiedy rozmawia z kimś spoza Apple'owego ekosystemu. Przez to dochodzi do sytuacji (zwłaszcza w Stanach, gdzie Apple ma bardzo duży udział na rynku smartfonów), w których dzieci, które nie mają iPhone'a, są narażone na wykluczenie społeczne, a niektóre osoby kupują iPhone'a, bo wstydzą się „zielonej chmurki”. Udało się więc Apple'owi osiągnąć interoperacyjność na poziomie technologicznym (SMS-y dochodzą do adresata), ale przy okazji także umocnić segmentację rynku na poziomie społecznym.
Tworzenie aplikacji na iOS bez Maca? Zapomnij
Jeżeli chcesz tworzyć aplikacje na iOS, musisz korzystać z Maca. O ile aplikacje na Androida można tworzyć na Linuksie, Windowsie i macOS, o tyle Apple nie daje programistom iOS takiej swobody. Przez to ograniczenie osoby chcące tworzyć aplikacje zarówno na Androida, jak i na iOS, nie mają wyboru – muszą kupować komputery od Apple.
Co dalej?
Naszym zdaniem interoperacyjność jest kluczową cechą zdrowego ekosystemu technologii, który pozwala nam łączyć istniejące urządzenia ze sobą oraz znajdować dla nich nowe zastosowania. Jeżeli jako konsumenci będziemy głosować swoimi portfelami na firmy, które ignorują interoperacyjność, na rynku będzie coraz więcej urządzeń, których potencjału nie będzie można w pełni wykorzystać z powodu sztucznie nałożonych na nie ograniczeń. Będziemy:
- coraz częściej stawiani przed koniecznością zakupienia dodatkowych urządzeń, pomimo że te stare nadal mogą działać pod względem technicznym,
- zachęcani do wyrzucania starych sprzętów, mimo że jeszcze działają,
- oswajani z rzeczywistością, w której to, co możemy robić w cyfrowym świecie, jest limitowane i kontrolowane przez chciwość ponadnarodowych korporacji.
Redakcja - Urszula Modrzyk
Do poczytania
Poza źródłami zalinkowanymi bezpośrednio w treści artykułu, zachęcamy do lektury poniższych materiałów:
- Dyskusja na HackerNews o historii niekompatybilności słuchawek: https://news.ycombinator.com/item?id=13314783
- Trochę o projekcie uczynienia USB-C uniwersalnym standardem: https://gamingsociety.pl/artykul/apple-odrzuca-projekt-standardu-ladowarki-1101136/